Odkryj niezwykłą historię Klaudii Dudek, kobiety, która przypadkiem wkroczyła do świata detailingu samochodowego i przekształciła go w swoją pasję. W tej rozmowie opowiada o swojej drodze od pracy na myjni do prowadzenia własnego studia detailingowego. Klaudia jest znana ze wspierania kobiet w świecie detailingu (od kilku lat angażuje się w przygotowanie kalendarza charytatywnego z detailerkami oraz przeprowadza wywiady z kobietami detailingu). Jednak czy od początku znajdywała wsparcie w kobietach z branży? Skąd pomysł na kalendarz charytatywny? Zapraszamy do lektury!
Jak zaczęła się twoja przygoda z detailingiem? Co sprawiło, że zdecydowałaś się na tę nietypową dla kobiety branżę?
Moja przygoda z detailingiem tak naprawdę zaczęła się całkiem przypadkiem. Potrzebowałam pracy dodatkowej, bo jako młoda osoba żyłam dość skromnie. Pracowałam wtedy w sklepie spożywczym, szukałam ogłoszeń na Częstochowę, i trafiłam do SKS u Krootkiego na myjnię. To była wtedy stricte myjnia samochodowa. I tak się zaczęła ta przygoda.
Później przeszłam pierwsze szkolenie z renowacji tapicerki skórzanej, potem korekta lakieru. Po sznureczku, po sznureczku, wszystko poszło. Praca mi się mega spodobała i zostałam do dzisiaj.
To ciekawe, że zaczęło się tak przypadkowo.
Nie ukrywam, gdy poszłam pierwszego dnia do pracy, wróciłam do domu i powiedziałam mężowi: „Boże, nie chcę tam wracać, ta praca jest straszna”. On mnie pyta, co się stało. Mówię, „Jak kobieta może myć samochody na myjni? To jest hańbiąca praca”. Wtedy była dla mnie hańbiąca, ale teraz nie wyobrażam sobie życia bez tej pracy.
Czyli mocno się wkręciłaś w ten temat? Bo tak naprawdę przeszłaś drogę, od pracy dodatkowej do prowadzenia swojego własnego studia.
Tak, zgadza się. Moją dużą cechą jest pracowitość. Mówiłam wcześniej, sytuacja mnie zmusiła, wiedziałam, że nawet jeśli praca mi się na początku nie podoba, to muszę pracować, żeby funkcjonować normalnie w życiu, mieć pieniądze. Muszę być w tej pracy, czy mi się podoba, czy nie. Zostałam i zakochałam się w myjni samochodowej, w detailingu, chciałam więcej, więcej, więcej.
Okazuje się, że ta wytrwałość jednak opłaciła się, bo zyskałaś nową zajawkę. A powiedz, z jakimi wyzwaniami się musiałaś zmierzyć po drodze?
Nie miałam jakichś ciężkich przypadków czy sytuacji. Może na początku na tej myjni, pracowałyśmy wtedy w zespole czterech dziewczyn, które nie darzyły mnie sympatią i robiły mi pod górkę. To były ciężkie sytuacje, ale później, gdy szłam dalej, nie zdarzały mi się już takie dziwne sytuacje. Nikt mnie niemiło nie potraktował. Zawsze miałam wsparcie mojego szefa, on mi patrzył na ręce, nie pozwolił, żebym się gdzieś, przy czymś wyłożyła. Byłam mega ostrożna, myślałam, co robię.
Czyli twój początkowy kontakt z kobietami w branży nie był zbyt przyjazny…
Nie, nie był usłany różami, niestety…
A teraz mocno wspierasz kobiety pracujące w detailingu, więc co skłoniło cię do zaangażowania się w ten temat?
Wspieram kobiety w tej branży, ale widzisz, to musiało minąć kilka lat. Gdybym wtedy pomyślała o tym, co będzie teraz, powiedziałabym sobie, „Boże, Klaudia, kobiety w tej branży są straszne". I to na pewno by tak nie działało. Ale ja myślę, że człowiek dorasta, w głowie się wszystko zmienia, wszystko się układa.
Co mnie skłoniło? To, że nas kobiet w tej branży jest coraz więcej, ale zawsze gdzieś jesteśmy z tyłu. Panowie królują, zawsze odgrywają pierwsze skrzypce. Gdy się jedzie na usługę, to w większości w studiach detailingowych są mężczyźni. My kobiety zawsze jesteśmy z boku, patrzą na nas z boku. I raczej klienci boją się zostawiać nam auta.
Stąd moje wsparcie dla kobiet, żeby się nie bały, żeby wchodziły w tę branżę, żeby przede wszystkim się pokazywały. Musimy pokazać, że jest nas coraz więcej, że robimy dobrą robotę, mamy za przeproszeniem jaja i możemy o siebie walczyć.
A skąd narodził się pomysł na stworzenie kalendarza charytatywnego z udziałem detailerek?
A to też całkiem przypadkiem, pięć lat temu, bo teraz już jest czwarta Klaudziochowa Akcja Charytatywna. Pięć lat temu pomagałam fundacji o nazwie Cancer Fighters. W tej fundacji są dzieciaczki, które chorują przewlekle na nowotwory. Zdecydowałam się spełnić małe marzenie jednego chłopca. Jego marzeniem były gogle VR i jakieś gry. Do dzisiaj mam kontakt z nimi i z rodzicami. Zawsze o nim pamiętam, zwłaszcza teraz, gdy idą święta. Pomogłam mu wtedy, i zobaczyłam, ile radości sprawiła ta pomoc, zarówno jemu, jak i rodzicom. To było dla mnie ogromne przeżycie.
Wróciłam do firmy po tym wszystkim i zaczęłam rozmawiać z szefem. Powiedziałam mu, że chcę pomagać, chcę co roku robić coś dobrego dla kogoś. Tak narodził się pomysł na kalendarze z detailerkami. Nie byłam sama, wtedy wsparła mnie w tej akcji Ola z Detailing Mafii, której niestety już z nami nie ma, ale była przez pierwsze dwa lata z nami. Gorące pozdrowienia dla niej.
Ola pomogła mi zorganizować pierwszą akcję, która była ogarniana bardzo na szybko. Zdjęcia były z różnych parafii. Ten pierwszy kalendarz był straszny… Ale nie było dla nas ważne, jak wyglądamy. Ważne było, że pomagamy. Tak się zaczęło, pierwszy rok, drugi, trzeci, czwarty. Teraz mamy duże wsparcie od firmy MOTOGO, za co serdecznie dziękuję. To ogromna pomoc dla nas, bez nich nie szłoby to na tak grubą skalę i tak szeroko.
Planujesz kolejne edycje?
Planuję, choć przyznam, że każda akcja to dla mnie spory wysiłek, kosztuje mnie to mnóstwo nerwów i stresu. I mówię sobie: „Klaudia, to będzie ostatnia akcja”. Ale później po tej akcji, jak ją już zamkniemy i jak widzę, że uzbieraliśmy fajną sumkę. I widzę zaangażowanie dziewczyn, które pokazują ogromne serducha, bo one też się przyłączają do promocji akcji. To mówię sobie, że kolejna akcja też będzie. Potem przychodzi kolejny rok, kolejny październik, wrzesień, i znowu staje na nogach.
Jakie rady chciałabyś przekazać kobietom, które marzą o pracy w tej branży?
Dobre pytanie! Na pewno muszą być wytrwałe, nie mogą się poddawać. Muszą dążyć do swoich wymarzonych celów, bo to jest najważniejsze. Nie powinnam tego mówić, ale ja to sama sobie mówię: po trupach do celu. Czasami jest ciężko, jeśli dostaną po tyłku, muszą się szybko podnieść, przeanalizować, co się stało, i robić dalej swoje. Nie patrzeć na hejterów, nie patrzeć na klientów, którzy czasami potrafią naubliżać. Trzeba zagryźć zęby, przyjąć na klatę, przerobić to w sobie, i robić dalej swoje, bo nie ma co się poddawać.
Widzę, że dużą uwagę przykładasz do wytrwałości i tego, żeby robić swoje, jeśli naprawdę zależy nam na czymś.
Tak, zgadza się. U mnie to tak działa. Jak sobie obiorę cel, będę robiła wszystko, żeby go osiągnąć. Wytrwałość jest potrzebna. Mocna głowa, wytrwałość, nie ma co narzekać, że boli.
Dziękuję za rozmowę, Klaudia. Mam nadzieję, że kobiet w tej branży będzie coraz więcej, że będą się bardziej pokazywać i będą odpowiednio doceniane.
Dziękuję również, cieszę się, że mogłam podzielić się moimi doświadczeniami. I mam nadzieję, że naprawdę będzie nas coraz więcej.
Zachęcamy do zakupu kalendarza charytatywnego!